 |
www.lynchland.eu Forum serwisu lynchland.eu
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Introverder
Dołączył: 17 Lis 2006
Posty: 587
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Skąd: Pine Forests
|
Wysłany: Wto 17:14, 12 Gru 2006 Temat postu: - |
|
|
Cytat: | 4) O Windomie nie wiemy właściwie nic poza tym, że jest niezwykle sprytny i inteligentny, a zarazem niesamowicie perfidny. Nie wiemy jednak nic o jego innych motywacjach, o tym, czy był taki od zawsze, czy stał się taki wskutek jakiś konkretnych wydarzeń. Przyznam, że nie lubię tego typu postaci, tzn. takich które są zbyt jednoznaczne. |
Bo życie to różne odcienie szarości. Dla mnie Windom jest postacią przerysowaną, chyba że za całe tłumaczenie mają nam służyć słowa: "Szeryfie, nie wiesz, do czego jest zdolny Windom Earle, nie wiesz." On po prostu aż epatuje przemocą i okrucieństwem, ale jego nie bawi samo "zabicie ofiary", on ją jeszcze musi upokorzyć i pokazać, jakim zerem jest. On to robi, bo go to bawi. Zdaje się traktować życie, jako pojęcie względne. Dopiero BOB pokazuje całą żałosność tej postaci. . Skoro BOB wychodzi z Earle'a, to znaczy, że ten drugi oddał mu swoją duszę we władanie (wpuścił go do środka), a ten sobie z niego "zakpił". Innymi słowy, w scenie, kiedy Earle prosi Dale'a o duszę, to tak naprawdę jest Windom kierowany przez BOB-a. Myślę, że to może być podstęp tego drugiego.
Myślę, że każdy ma koncepcję "prawdziwej miłości", a przynajmniej gdzieś w duchu śni o niej. A jeśli nawet nie - to ja się przyznaję bez bicia .
Z filmu ja tego wewnętrznego oporu Dale'a względem Annie nie widzę, to raczej on jest "wodzirejem". On jej pokazuje świat, a ona się mu "poddaje". Obydwoje ponadto łączy naturalna więź wynikająca ze wspólnych cierpień (z tytułu tego, że oboje kogoś b. bliskiego już mieli i nie wyszło).
Cytat: | Ktoś, kto tych określeń używa, uprawia moim zdaniem tanią propagandę. |
Propagowanie czegoś, co jak sam określiłeś jest wielkie i wzniosłe nie jest tanią propagandą. W nawiązaniu:
-Ed i Norma - zwróć uwagę, jak tak naprawdę niewiele dzieli ich od szczęścia. Moim zdaniem piłka "leży" cały czas po stronie Eda, to on jest facetem i to on powinien dokonać ostatecznego wyboru i zerwać z przeszłością. Kiedy Norma wreszcie decyduje się, by zerwać z Hankiem, Norma i Ed zostają razem. Wszystko psuje Nadine. Ja nie rozumiem postawy Eda, on z nią jest tak naprawdę jedynie z litości, ale nad kim się tu litować? Nad wieczną egoistką, furiatką i debilką, jaką jest Nadine? Ona nawet ładna nie jest. Swoje "żale" wylewa na niego, żyjąc w świecie "bezgłośnych karniszy". Ed ją też może trochę kocha, ale jest to bardziej siła przyzwyczajenia i chyba sam o tym dobrze wie. Brakuje mu odwagi, by wreszcie z nią "zerwać"/wziąć rozwód. Ona tak naprawdę widzi tylko siebie. Wykorzystuje to, że Ed jest jedną z nielicznych osób, która by z nią wytrzymała. Jest zbyt "miękki".
Cytat: | Tu się bowiem zakłada jakieś bardzo silne związki między tymi postaciami - jakieś fatum. |
Wydaje mi się, że zdecydowanie zbyt często Lynch sięga w "Miasteczku Twin Peaks" właśnie z tego środka. Nie odnosisz takiego wrażenia? Tak jakby każdemu z osobna w jednej chwili walą się na głowę największe zmartwienia i kłopoty. Widać już tu duży wpływ tego, że jest to serial puszczany na antenie, a więc takie właśnie "tanie chwyty" psują go (celem utrzymania dotychczasowej oglądalności).
Cytat: | Uważam, że z oglądania ścierania się bohatera pozytywnego z tak perfidną jednostką, tak na prawdę nic dla widza nie wynika. Chyba, że jest to jakiś motyw wypróbowywania tego bohatera. |
Oni pasują do siebie jak pies do jeża. Poza tym brakuje równowagi w ich jakby "możliwościach intelektualnych". Windom góruje nad nim inteligencją, wyrafinowaniem, czyta każdy ruch Dale'a (jak z otwartej księgi), a to denerwuje i to niekiedy bardzo.
Cytat: | Wracając do Coopera, jeśli Windom go wypróbowuje, to nie do końca wiadomo do czego ta próba zmierza i dlaczego Cooper musi ponieść aż tak daleko idące konsekwencje. |
Wystarczy zajrzeć do skryptu. Windom chce pełni władzy, a Dale jest jedynie narzędziem. Być może Windom tajemnicę Czarnej Chatki i tego, jak mógłby jej użyć, by posiąść wielką moc Earle, poznał w trakcie nocy poprzedzającej wydarzenia z Czarnej Chatki. Gdzie był, jak nie tam. Zaś ten dziwny kolor, jaki przybrała twarz Windoma, kiedy ten przyszedł "pożegnać" się z majorem i Leo, jest bezpośrednim odniesieniem do twarzy, jaką miał Leland przed wejściem do Czarnej Chatki (wskutek oddziaływania BOB-a, bo tylko tak Leland mógł tam wejść - z BOB-em "w sobie"). Drogą dedukcji sądzę, że Earle był w środku (tam też dostał owe jadowite pająki) - a nie byłoby to możliwe, bez powierzenia swojej duszy w ręce BOB-a (wpuszczenie go do środka).
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Introverder
Dołączył: 17 Lis 2006
Posty: 587
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Skąd: Pine Forests
|
Wysłany: Śro 0:03, 13 Gru 2006 Temat postu: - |
|
|
Cytat: | używam słowa "miłość" jako ogólne określenie sfery erotycznej, ogólne określenie sfery erotycznej, czyli wszystkiego tego, co może symbolizować Wenus (zakochiwanie się, bycie ze sobą, sex, zazdrość i wszystkie inne rzeczy z tym związane |
Miłość za pieniądze i za pracę (modny ostatnio trend), idąc tymi kategoriami.
Ja zaś pod pojęciem "prawdziwa miłość" widzę uczucie. Jak powiedziałem -seks bez miłości, to nie miłość. To co napisałeś to są składowe miłości. Mam na myśli bycie ze sobą, seks czy zazdrość.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
prawdziwek
Dołączył: 02 Gru 2006
Posty: 584
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Śro 18:26, 13 Gru 2006 Temat postu: Re: - |
|
|
Introverder napisał: | Miłość za pieniądze i za pracę (modny ostatnio trend), idąc tymi kategoriami. |
Nie widzę problemu. Są różne poglądy na miłość. Dlatego ja przyjmuję zasadę, że gdy INTERPRETUJĘ dzieło sztuki, posługuję się takimi pojęciami czysto technicznie. Chyba, że sam autor coś wyraźnie zasugeruje. W wypadku "Twin Peaks" brak jednoznacznych sugestii. Co więcej, za każdą nawet najbardziej perwersyjną formą "miłości" ukazaną w serialu i w filmie, zdaje się kryć jakieś uczucie. (Jak się okazuje nawet w wypadku takich buraków, jak Leo.) To pozwala mi uznać właśnie takie, szerokie pojęcie "miłości", za najbardziej adekwatne dla celów analizy.
Oczywiście ostro rozgraniczam tego rodzaju techniczne pojęcia od własnego poglądu na tę kwestię. Tym nie mniej i tak wolę mówić o "rodzajach miłości, które znajdują uznanie w moich oczach", niż o "prawdziwej miłości". Nie czuję bowiem, abym miał monopol na decydowanie o tym, jakie jest prawdziwe znaczenie akurat tego pojęcia.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
prawdziwek
Dołączył: 02 Gru 2006
Posty: 584
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Śro 18:56, 13 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Ja tak w ogóle odbieram TP jako taki jeden wielki melodramat. Ale to jest nawet w pewnym sensie niezłe. Dlaczego? Bo oto ludzie przyzwyczajeni do różnych "mydlanych oper" widzą na swoich ekranach serial zrobiony niby wedle tradycyjnych reguł (prowadzenie podwójnego życia, miłość, sekretne tajemnice kochanków, sytuacje typu: każdy z każdym), a z drugiej strony to wszystko wydaje się zaskakująco autentyczne. Co więcej, reżyser używa symboli, pozostawia widzowi różne sprawy do przemyślenia, odwołuje się do szerokiego kontekstu kulturowego.
Wybaczam dlatego Lynchowi różne niedociągnięcia, których bym mu nie wybaczył, gdyby to był film kinowy. Posądzam również pana Frosta o to, że nieco "bruździł" przy tym filmie. Wiele pomysłów nie przypomina mi Lyncha, jakiego znam z jego innych dzieł. A teraz powiem, które rzeczy wydają mi się właśnie wymuszone na Lynchu, lub przez kogoś innego zasugerowane:
1) Wprowadzenie wątku Windoma Earla. (Choć z drugiej strony jest to postać przypomninająca poniekąd matkę Luli.)
2) Projekt "Blue Book". Angażowanie w całą sprawę kosmitów zupełnie tu nie pasuje. Poza tym sugestię: "Przestaliśmy badać kosmos, zaczeliśmy się interesować tym, co się dzieje tu, w tych lasach" interpretuję jako odcięcie się Lyncha od tego tematu.
3) Sprawa kontroli wewnętrznej w FBI. - Nie wynika z tego nic interesującego.
4) Postać doppelgangera - reżyser się od niej jakby odciął w FWWM.
5) Wyjazd i romanse Jamesa. (tragedia!)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Introverder
Dołączył: 17 Lis 2006
Posty: 587
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Skąd: Pine Forests
|
Wysłany: Śro 21:51, 13 Gru 2006 Temat postu: - |
|
|
Wiesz byli różni reżyserzy poszczególnych odcinków, a w pełni sam Lynch zrealizował zaledwie parę odcinków.
O Froście wiem tyle, że był współtwórcą całości (czy współpomysłodawcą), humor jest gł. jego dziełem i w tej roli wypadł przekonywująco. Co zrobili z tym inni reżyserzy, należałoby ich zapytać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
prawdziwek
Dołączył: 02 Gru 2006
Posty: 584
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Czw 1:10, 14 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Sądzę, że inni reżyserzy nie mieli jednak większego wpływu na scenariusz. Co będzie się działo ustalali między sobą Lynch, Frost i przedstawiciele stacji telewizyjnej. A to, kto tam osobiście siedział na planie, darł się przez megafon i nadzorował kręcenie poszczególnych scen, nie specjalnie mnie interesuje.
Uważam, że podstawą udanego filmu jest zawsze dobry scenariusz. Przekonałem się o tym wielokrotnie, widząc różne "gnioty" reżyserowane przez tych niby najwybitniejszych.
Wiadomo też, że kompromisy były. Lynch np. nie chciał początkowo ujawniać mordercy Laury. Widać poza tym, że niektóre wątki z drugiej części są wprowadzane na siłę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Introverder
Dołączył: 17 Lis 2006
Posty: 587
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Skąd: Pine Forests
|
Wysłany: Czw 2:44, 14 Gru 2006 Temat postu: - |
|
|
Cytat: | Uważam, że podstawą udanego filmu jest zawsze dobry scenariusz. Przekonałem się o tym wielokrotnie, widząc różne "gnioty" reżyserowane przez tych niby najwybitniejszych. |
A ja z kolei przekonałem się nieraz, że recenzje kłamią. Można obejrzeć film, który jest chwalony przez krytyków, a w rzeczywistości w scenariuszu są takie błędy, które dyskredytują ten film - w stylu chociażby braku zachowanej logiki następujących po sobie zdarzeń. Jeśli jeden element filmu z innym się zupełnie "nie klei", a te dwa z kolei spaja się na siłę, to robią się takie "uskoki", że o lepsze dowody braku logiki nie trzeba. Lubię jak się film da logicznie połączyć od "A do Z". Jeśli z A wynika C, a z C E, to scenariusz można do kibla wrzucić i spuścić wodę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Introverder
Dołączył: 17 Lis 2006
Posty: 587
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Skąd: Pine Forests
|
Wysłany: Czw 17:19, 14 Gru 2006 Temat postu: - |
|
|
Nikt nie zwrócił uwagi na następujący fakt, posągi Wenus stojące w przedsionku (za Prawdziwkiem), znikają w pewnym momencie. Jak poczytacie uważnie moje posty, to to znajdziecie, skoro Lynch dokonał takiego zabiegu miało to swój powód.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Introverder
Dołączył: 17 Lis 2006
Posty: 587
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Skąd: Pine Forests
|
Wysłany: Czw 22:14, 14 Gru 2006 Temat postu: - |
|
|
A co do Chat, ja tam będę zawsze uważał, że oba miejsca należało pokazać, jako zupełnie inne lokacje. Pokój z czerwonymi zasłonami, to b. wąskie spectrum. Gdyby oba się znacznie różniły, byłby wyraźny kontrast i łatwo można byłoby dokonać rozgraniczenia, co jest Białą, a co Czarną Chatką.
Poza tym Earle trafił do innej części Chaty niż Dale - wszystko dzięki strachowi Annie, bez niego(co wiadomo zresztą ze scenariusza) Earle nie mógłby wejść. Jako że Dale na początku swojej wędrówki spotkał jedynie dobre duchy (pomijam wszechobecnego Karła): Laury, Starca/Olbrzyma, toteż będąc w Poczekalni znajdował się jednocześnie w Białej Chatce (Karzeł terminem "Poczekalnia" określił Białą Chatkę, rozróżniając ją jako etap przed ostateczną próbą, jaką zawsze będzie/jest wizyta w BLACK LODGE) - trafił tam kierowany uczuciem.
Z ciekawostek warto przeanalizować słowa Earle'a, które świadczą dobitnie o jego niezrównoważonej/psychicznej naturze: "Jezu Leo, że też na to wcześniej nie wpadłem(coś tam, coś tam). Strach - mój ulubiony stan emocjonalny".
P.S. Odrzucam wszystkie niejasne wywody mambo - dżambo, kieruję się tym co czuję i sam widzę. Szkoda, że postać majora niedopracowano, szczególnie jeśli idzie o jego wizyty w Białej Chacie/Chatach (prawdopodobne, było ich zresztą więcej niż jedna), widać, że dla duchów stamtąd jest on osobą dysponującą ogromną wiedzę i z jakiegoś względu ważną. Istotne wydają mi się jeszcze słowa majora (będące odpowiedzią na zapytanie żony, czy wszystko będzie w porządku): "No, I'm afraid not" (poprawcie mnie jeśli brzmiały inaczej).
P.S.2. Co do Jamesa - mnie zawsze rozbrała jego niezwykła naiwność. Co więcej, jest to postać, która zupełnie "nie klei" się do atmosfery Twin Peaks. Nie znoszę jej, jak tylko widzę tą twarz, to mi się wywraca.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
prawdziwek
Dołączył: 02 Gru 2006
Posty: 584
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Sob 13:05, 23 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Co do posągów - przypatrzyłem się im ostatnio lepiej i stwierdzam, że chyba trochę się zagalopowałem z tą Wenus z Milo. Posąg w FWWM ma ręce i inne detale, których tamtemu brak. (Może to być najwyżej jakaś próba rekonstrukcji.) Natomiast pozostaje faktem, że kobieta przedstawiona na posągu znajduje się w pozycji typowej dla przedstawień Wenus - do klasycystycznych rzeźb nawiązujących do tradycji antycznej. Pozycja w jakiej trzyma dłonie przypomina również tę ze słynnego obrazu "Narodziny Wenus".
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
filozof
Gość
|
Wysłany: Pon 19:37, 26 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
niebieską róże wręczało sie osobie któą sie kochało lecz nie można było z nią być.. teraz oznacza to samo inaczej niespełniona miłość
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
doggod
Dołączył: 04 Lip 2007
Posty: 532
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Skąd: Zielona Góra
|
Wysłany: Pon 20:26, 26 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
filozof napisał: | niebieską róże wręczało sie osobie któą sie kochało lecz nie można było z nią być.. teraz oznacza to samo inaczej niespełniona miłość |
a gdzie to tak się obywało? Skąd taki zwyczaj pochodzi?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
pjhmoon
Dołączył: 07 Sie 2008
Posty: 506
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy
|
Wysłany: Wto 20:42, 27 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
doggod napisał: | filozof napisał: | niebieską róże wręczało sie osobie któą sie kochało lecz nie można było z nią być.. teraz oznacza to samo inaczej niespełniona miłość |
a gdzie to tak się obywało? Skąd taki zwyczaj pochodzi? |
Stamtad gdzie dusza spiewa na krawedzi dwóch swiatów. Strzelam ze to z literatury romantycznej. Oczywiscie na forum zawsze ktos jeszcze podpowie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
doggod
Dołączył: 04 Lip 2007
Posty: 532
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Skąd: Zielona Góra
|
Wysłany: Wto 22:30, 27 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
pjhmoon napisał: | doggod napisał: | filozof napisał: | niebieską róże wręczało sie osobie któą sie kochało lecz nie można było z nią być.. teraz oznacza to samo inaczej niespełniona miłość |
a gdzie to tak się obywało? Skąd taki zwyczaj pochodzi? |
Stamtad gdzie dusza spiewa na krawedzi dwóch swiatów. Strzelam ze to z literatury romantycznej. Oczywiscie na forum zawsze ktos jeszcze podpowie. |
to może nie strzelaj, tylko pisz o czymś, co można potwierdzić.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
pjhmoon
Dołączył: 07 Sie 2008
Posty: 506
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy
|
Wysłany: Śro 1:03, 28 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
doggod napisał: | pjhmoon napisał: | doggod napisał: | filozof napisał: | niebieską róże wręczało sie osobie któą sie kochało lecz nie można było z nią być.. teraz oznacza to samo inaczej niespełniona miłość |
a gdzie to tak się obywało? Skąd taki zwyczaj pochodzi? |
Stamtad gdzie dusza spiewa na krawedzi dwóch swiatów. Strzelam ze to z literatury romantycznej. Oczywiscie na forum zawsze ktos jeszcze podpowie. |
to może nie strzelaj, tylko pisz o czymś, co można potwierdzić. |
Z ciekawosci zapytam :
A prosiles juz o to Davida i innych tworcow filmow fabularnych?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|